Fot. Bartosz Wawryszuk

Kubeł zimnej wody dla premiera Johnsona od przewoźników. Poluzowanie zasad kabotażu na Wyspach nic nie da

Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

W ubiegłym tygodniu rząd Wielkiej Brytanii ogłosił, iż rozważa zezwolenie przewoźnikom spoza Zjednoczonego Królestwa na wykonywanie nieograniczonej liczby usług kabotażu przez okres 14 dni. Wielu ekspertów uważa jednak, iż plany gabinetu Borisa Johnsona nie przyniosą pozytywnego skutku i nie zagaszą kryzysu, który trapi brytyjskie łańcuchy dostaw.

Departament Transportu w oficjalnym oświadczeniu przy okazji ogłoszenia propozycji stwierdził, iż rozszerzenie usług kabotażu na Wyspach pozwoli na tysiące dostaw więcej każdego miesiąca.

Patrick Lohlein, ekspert w dziedzinie polityki i handlu międzynarodowego, stwierdził na Twitterze, iż rządowe plany odnośnie kabotażu przyniosą lepszy skutek niż ogłoszony wcześniej plan tymczasowych wiz pracowniczych dla kierowców.

„Widać, że lobby transportowe nie jest szczęśliwe, ale zawieszenie (obowiązujących reguł – przyp. red.) kabotażu to pragmatyczne rozwiązanie krótkoterminowe aby zaradzić niedoborowi kierowców i większa szansa, że to zadziała niż plan tymczasowych wiz” – napisał Lohlein.

W późniejszym tweecie Lohlein skomentował krytykę ze strony brytyjskich przewoźników jako dowód na to, że pomysł rządowy może „ocalić Święta Bożego Narodzenia”.

Branża jest sceptyczna

Niemniej jednak, wielu ekspertów nie podziela optymizmu doradcy. Co więcej, niektórzy uważają, iż ostatni krok rządu nie przyniesie żadnych efektów.

Paul Uglow, commercial manager w Meachers Logistics, powiedział Trans.INFO, że nieograniczony kabotaż będzie „miał zerowe efekty”.

Uglow wytłumaczył, iż obecnie większość zagranicznych przewoźników nie para się w ogóle lokalnymi brytyjskimi trasami, zwłaszcza od czasu Brexitu. Jego zdaniem znaczna część unijnych firm transportowych nie będzie zainteresowana usługami kabotażu w Wielkiej Brytanii, bo nie ma to sensu z ich punktu widzenia.

„Główną kwestią jest to, że przychody przewoźników unijnych za trasy do Wielkiej Brytanii są dziś tak wysokie, że tak naprawdę pokrywają też drogę powrotną. Biorąc to pod uwagę, mało który zagraniczny przewoźnik będzie chciał tracić czas na tańsze brytyjskie przewozy krajowe, ponieważ i tak już ma opłacone paliwo i może stracić kolejne zakontraktowane już ładunki (z UE do Wielkiej Brytanii – przyp. red.)” – powiedział Uglow.

Zawiedziony decyzją rządu Jej Królewskiej Mości jest Kevin Buchanan, prezes Pall-Ex Group . On jednak także uważa, iż inicjatywa będzie nieefektywna.

„Jesteśmy zawiedzeni rządową propozycją zmian zasad kabotażu, jako kolejną próbą odwrócenie uwagi od prawdziwych przyczyn kryzysu w sektorze logistycznym” – powiedział Trans. INFO Buchanan.

 

„Propozycja ta ledwie dotknie powierzchni pogłębiającego się kryzysu krajowego rynku transportowego, jako, że większość kierowców unijnych wjedzie do Wielkiej Brytanii i od razu wróci na kontynent, bez wykonywania żadnych lokalnych przewozów. Nakłaniam premiera i sekretarza ds. transportu, aby zrewidowali te plany i wprowadzili prawdziwe zmiany, które rzeczywiście pomogą dystrybutorom jako, że zbliża się świąteczny okres szczytowy. Niepotrzebne nam puste gesty” – dodał szef Pall-Ex Group.

Shane Brennan, przewodniczący zrzeszającej przedstawicieli logistyki chłodniczej Cold Chain Federation, także nie podziela rządowego optymizmu, iż nowe zasady kabotażu ocalą brytyjskie łańcuchy dostaw.

„Zagraniczni przewoźnicy mniej chętniej przyjeżdżają na Wyspy w tym roku z trzech powodów – po pierwsze COVID-19, po drugie – 8 tys. europejskich kierowców spędziło ostatnie święta na lotnisku w hrabstwie Kent; po trzecie – załamanie handlu z Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej, oraz łatwiejsza i lepsza pracy gdzie indziej” – wylicza Brennan.

Dodał, iż na liście najpoważniejszych problemów brytyjskiego transportu ograniczenia w kabotażu byłyby pewnie dopiero na 10. miejscu.

Brennan skrytykował też propozycję rządową jako utrudniającą funkcjonowanie brytyjskim przewoźnikom. Wskazał, iż podczas gdy brytyjskie firmy natrafiają na ograniczenia w działalności w UE, to unijne firmy z różnych dziedzin podobnych ograniczeń na Wyspach nie mają.

„Po-Brexitowa Wielka Brytania otwiera swoje drzwi dla wszystkich firm poza tymi brytyjskimi” – twierdzi Brennan.

Dodał, iż choć propozycja zniesienia ograniczeń na kabotaż ma być tymczasowa, to obawia się, iż jak wiele innych tymczasowych postanowień, może okazać się długoterminową.

Whites Transport Services, specjalizująca się w transporcie międzynarodowym między Wielką Brytanią i UE, nie obawia się, iż planowane zmiany wpłyną na jej biznes. Szef firmy Pete White także uważa, iż propozycja wcale nie skusi Europejczyków do świadczenia dodatkowych usług transportowych na Wyspach. Twierdzi, że większość przewoźników z Unii, którzy świadczyli wcześniej usługi kabotażu w Zjednoczonym Królestwie, już tu nie jeździ.

Problemy Brytyjczyków nie znikną

Dominującym przekonaniem w sektorze transportowym jest, że najnowszy plan rządu brytyjskiego będzie niewypałem. Restrykcje na granicy podczas powrotu z Wysp są wystarczającym problemem i wprowadzenie niedługo podobnych ograniczeń ze strony brytyjskiej sprawi, iż mało kto w ogóle będzie w tym kierunku jeździł.

Dodatkowo, wielu europejskich przewoźników już wcześniej zgłaszało, iż nie jest zainteresowana zwiększeniem obecności na rynku brytyjskim. Jedną z przyczyn jest fatalny stan infrastruktury dla kierowców na Wyspach. Przede wszystkim jednak, brak kierowców na kontynencie sprawia, iż dobrze opłacanych tras w samej Europie jest w bród.

Wydaje się więc, iż czarna wizja nisko opłacanych przewoźników z Europy Centralnej i Wschodniej zalewającej Wielką Brytanię i odbierających pracę lokalnym firmom transportowym jest mocno przesadzona. To dobra wiadomość dla brytyjskich przewoźników. Poszkodowani nadal jednak będą konsumenci na Wyspach, bo wygląda na to, że bolączki łańcuchów dostaw nieprędko zostaną tam uleczone.

Tagi