Od ponad ośmiu tygodni dziesiątki kierowców firmy Agmaz strajkują na parkingu Gräfenhausen przy niemieckiej autostradzie A5. Do dziś nie doczekali się należnych im pensji. We wrześniu mogli liczyć jedynie na pieniądze od klientów przewoźnika, którzy zdecydowali się uregulować należność za transport bezpośrednio z kierowcami, a nie z ich pracodawcą. Przypomnijmy, że przed tygodniem i dwa tygodnie wcześniej truckerzy otrzymali po 20 tys. euro. To jednak nawet nie jedna dziesiąta kwoty, na którą czekają. Według ich wyliczeń Agmaz jest im winien ponad pół miliona euro.
W tym tygodniu, podczas wizyty na parkingu niemieckiego polityka Larsa Klingbeila z partii SPD (Socjaldemokratyczna Partia Niemiec), kierowcy zapowiedzieli, że jeśli ich żądania płacowe nie zostaną spełnione, rozpoczną strajk głodowy.
To nie są warunki, które pasują do naszej Europy w roku 2023” – Klingbel skomentował sytuację truckerów na Facebooku.
Polityk chce wykorzystać Niemiecką Federację Związków Zawodowych i związki zawodowe Verdi do wywarcia presji na pracodawcę, aby kierowcy ciężarówek otrzymali wynagrodzenie.
Z kolei Edwin Atema z Europejskiego Związku Pracowników Transportu kieruje za pośrednictwem mediów społecznościowych wymowny apel do znanych firm, które po pierwszym strajku kierowców Agmazu nadal korzystają z usług firmy.
Drodzy DB Schenker, Mercedes, DHL Deutsche Post AG, BMW, Obi, Red Bull i wielu innych:
Oto wyzyskiwani kierowcy, którzy dostarczyli wasz ładunek. Po pierwszym strajku Grafenhausen Lukmaz-Agmaz-Imperia nadal jest w Twoim łańcuchu dostaw” – czytamy w poście Edwina Atemy na portalu Facebook. Do postu Atema dołączył portrety protestujących kierowców z listami przewozowymi i kwotami za zlecenia realizowane przez truckerów.