TransInfo

Fot. Polisen / Facebook

Polski przewoźnik surowo ukarany za nielegalny kabotaż i brak zgłoszenia delegowania. Kierowca dał nogę…

Polski kierowca został zatrzymany do rutynowej kontroli przez szwedzką policję. Szybko okazało się, że truckerowi brakuje dokumentów potwierdzających legalność realizowanego kabotażu. Na tym jednak nie koniec powodów do nałożenia grzywny.

Ten artykuł przeczytasz w 2 minuty

Polska ciężarówka została zatrzymana przez szwedzką drogówkę z Västerås w mieście Sala w regionie Västmanland. Kierowca po załadunku w Heby ruszył w trasę do Niemiec – wyjaśnia szwedzki portal transportowy tidningenproffs.se.

Podczas przeglądania dokumentów przewozowych okazało się, że nie został wpisany numer rejestracyjny pojazdu. 

Ze względu na braki w dokumentacji podczas realizacji kabotażu policja wystawiła mandat w wysokości 60 tys. koron szwedzkich (24,2 tys. zł). Dodatkowo okazało się, że kierowca nie ma pojęcia o potrzebie zgłoszenia delegowania i posiadania w związku z tym specjalnej deklaracji.

Kierowca nie wiedział, o co chodzi, ani dlaczego musi dzwonić do swojego przełożonego, który następnie pojechał do biura wysłać e-mailem deklarację delegowania – opowiada inspektor Roger Ogemar, cytowany przez portal.

– Nawet jeśli dokument zostanie poprawiony, nadal naliczone zostanie dodatkowe 60 tys. koron szwedzkich za czas, w którym kierowca nie był zgłoszony jako pracownik delegowany – dodał.

Zgodnie ze szwedzkimi przepisami, pojazd z zagranicy w takiej sytuacji jest unieruchamiany na 36 godzin. W tym czasie przewoźnik powinien uiścić kwotę grzywny, czyli łącznie 120 tys. koron (ok. 48,4 tys. zł).

Po 36 godzinach policja zgodnie z prawem musi zdjąć blokady z kół ciężarówki. 

W tym przypadku po upływie wspomnianego czasu mandat nadal nie został uiszczony. Ciężarówka, mimo zdjęcia blokad, powinna więc nadal stać na parkingu, o czym kierowca został poinformowany przez funkcjonariuszy.

Tyle teoria. W praktyce Polak nie zamierzał dłużej czekać.

Kierowca odjechał. Nie wiemy kiedy ani w jakim kierunku, myślę, że już wyjechał z kraju – wyjaśnił Ogemar.

Szwedzkie służby zdają się być bezradne w tej kwestii.

Nie możemy zrobić nic więcej (…). Aby rozwiązać ten problem, potrzebne jest „prawdziwe ograniczenie” (mobilności pojazdów – przyp.red.), które z pewnością miałoby efekt odstraszający. Nie rozumiem, dlaczego naszym politykom tak trudno jest wprowadzić takie rozwiązanie – podsumowuje Roger Ogemar.

Tagi