TransInfo

Fot. Port of Hamburg/Michael Lindner

Trzeci strajk ostrzegawczy w niemieckich portach. Rozładunek stanął na dwa dni

Niemieccy dokerzy ponownie strajkują. Kluczowe niemieckie porty będą nieczynne do soboty.

Ten artykuł przeczytasz w 2 minuty

W czwartek rano rozpoczął się strajk pracowników portowych w kilku niemieckich portach. Około 12 tys. pracowników zaprzestało pracy w kluczowych terminalach kontenerowych w Hamburgu, Bremerhaven i Wilhelmshaven. Strajk potrwa 48 godzin – do 6. rano w sobotę. Jest to już trzeci tego rodzaju protest w ostatnich tygodniach a zarazem najdłuższy strajk w portach niemieckich od ponad 40 lat.

Do strajku doszło po załamaniu się szóstej rundy rozmów między niemieckim związkiem zawodowym Ver.di a stowarzyszeniem niemieckich portów ZDS. Związkowcy twierdzą, iż pracodawcy nie chcą spełnić ich żądań dotyczących wzrostu płac tak, by zniwelowały one skutki inflacji.

Z drugiej strony, ZDS utrzymuje, iż oferował nawet 12,5 proc. wzrostu płac, w tym 8 proc. podwyżki działającej wstecz od 1 czerwca. Ulrike Riedel, przedstawicielka ZDS nazwała zachowanie dokerów „nieodpowiedzialnym” i szkodzącym międzynarodowej reputacji i konkurencyjności niemieckich portów. Wezwała również przedstawicieli Ver.di do wzięcia udziału w arbitrażu w celu zakończenia sporu.

Istnieją obawy, że strajk pogorszy i tak już napiętą sytuację w północnoeuropejskich portach, które od dwóch lat de facto borykają się z zatorami. Brak obsługi na niemieckich nabrzeżach oznacza, iż armatorzy mają do wyboru stać w długiej kolejce do nich bądź próbować wyładować ładunki w którymś z innych północnoeuropejskich portów, np. w Antwerpii lub Rotterdamie. Te jednak również zapchane są do granic możliwości.

Raben wywiad

Tagi