TransInfo

Niemcy czerpią korzyści z wyzyskiwania wschodnioeuropejskich pracowników – szokujący reportaż telewizji BR

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Niemiecka telewizja BR nakręciła reportaż pod tytułem “Rynek niewolników Europa Wschodnia – interesy Niemców z tanią siłą roboczą”. Jednym z bohaterów jest węgierski kierowca ciężarówki.

“Rumuńscy robotnicy budowlani 6 miesięcy ciężkiej pracy bez zapłaty” (Frankfurter Neue Presse), ”Bułgarscy imigranci wyzyskiwani” (Weser Presse) – takich nagłówków w niemieckiej prasie pojawia się ostatnio coraz więcej. Reporterzy telewizji BR postanowili zbadać bliżej temat “taniej siły roboczej w Niemczech” i za pośrednictwem związku zawodowego trafili do węgierskiego kierowcy Petera.

Mężczyzna łamanym niemieckim próbował opowiedzieć swoją historię.

  • zatrudnił go niemiecki spedytor z Kassel (Hesja).
  • mężczyzna przepracował w firmie 35 dni, po czym został zwolniony bez zapłaty należnego wynagrodzenia (2500 euro).
  • ostatni miesiąc Peter spędził w trasie i spał w ciężarówce.

Pozostawiony na pastwę losu

Gdzie podzieje się po zwolnieniu z 20 euro w kieszeni? Nie ma środków na powrót do domu. Na jeszcze jedną noc zatrzyma się kabinie, ponieważ nie oddał pracodawcy kluczyków do służbowego DAF-a do czasu, gdy nie otrzyma swojej wypłaty. Czy spedytor na to pójdzie? Ciężarówkę na wszelki wypadek zablokował parkując przed nim firmową osobówkę.

Doraźna pomoc związku zawodowego

Następnego dnia na pomoc Węgrowi przybywają pracownicy związku zawodowego, którzy powiadomili reporterów o sytuacji Petera. Po dłuższej rozmowie z kierowcą okazało się, że powodem jego zwolnienia była sprzeczka z pracodawcą. Węgier zwrócił mu uwagę na warunki pracy, zwłaszcza przy transporcie surowego mięsa, które własnymi rękami, bez rękawiczek musiał rozładowywać i załadowywać.

Pracownica związku udaje się do szefa nierzetelnej firmy, by wypłacił kierowcy zaległą pensję, najlepiej w gotówce. Spedytor wymówił się jednak brakiem czasu i rzekomo zrealizowanym dzień wcześniej przelewem.

Sprawa skończyła się w Urzędzie Celnym (Kontrola Finansowa Pracy na Czarno), gdzie złożono doniesienie o nieprawidłowościach w firmie. Pieniądze na bilet powrotny do domu mężczyzna ostatecznie otrzymuje od niemieckiej telewizji, gdyż nie może liczyć na pomoc z ojczyzny, a związek z przyczyn formalnych nie może go wesprzeć.

Komentarz redakcji: To nie dumping jest prawdziwym problemem

Takie sytuacje zdarzają się w Niemczech i innych krajach, nie tylko w tej branży.  To z oszustwem i pracą “na czarno” należy walczyć.

Ostatnie badania brukselskiego think tanku Breugel, instytutu HIVA z Uniwersytetu w Leuven oraz raport francuskiego rządu Tresor-Eco pokazują, że źródłem dumpingu nie są pracownicy delegowani, a osoby pracujące “na czarno” lub w oparciu o samozatrudnienie. Na jednego delegowanego pracownika w UE przypada 20 niezarejestrowanych.

Dyrektywa o delegowaniu ma “na celowniku” nie tyle polskich i innych wschodnioeuropejskich pracowników, a przedsiębiorstwa, które ich zatrudniają.

Przy negatywnym, ksenofobicznym nastawieniu do obcych w państwach przyjmujących, które jest tam coraz powszechniejsze, łatwiej będzie wyeliminować uczciwego konkurenta z krajów Europy Środkowo-Wschodniej zarzucając mu, że nieprawidłowo wyliczył wynagrodzenie. Pod pretekstem ochrony praw pracowników, będzie dochodziło do eliminacji firm konkurujących.” – mówi w wywiadzie dla pulshr.pl dr Marek Benio, wiceprezes Inicjatywy Mobilności Pracy (IMP), największego w Europie think tanku zajmującego się tematyką delegowania pracowników.

To nie pracownicy delegowani, którzy muszą za granicą zarobić więcej, są problemem starej Unii, tylko pracownicy niedeklarowani, czyli pracujący „na czarno” – podkreśla. 

Zamiast rzucać kłody pod nogi uczciwym przedsiębiorcom, którzy legalnie zatrudniają pracowników i odprowadzają składki na ubezpieczenie oraz podatki, należałoby pochylić się nad losem osób pracujących “na czarno”. To one są wyzyskiwane i pozostawiane nierzadko bez środków do życia. Zdaje się jednak, że nie dobro zwykłych obywateli leży u podstaw nowej dyrektywy o delegowaniu, a interesy największych europejskich gospodarek.

Foto: pixabay.com

Tagi